niedziela, 20 marca 2011

Transport po raz czwarty !

Wyjazd na Ukrainę traktowany jest bardziej w kategoriach wakacji, także razem z Kejtem pozwoliłyśmy sobie na kilkudniowy powrót do Polski, odwiedziłyśmy m.in. Tarnowskie Góry - mekkę najlepszych imprez, przynajmniej na Górnym Śląsku, ze swej strony polecam tam sen - jest naprawdę przedni ! ;)
Według przysłowia "co dobre szybko się kończy" ( dalej nawiązuje do Tarnowskich Gór ), musiałyśmy powrócić w tarnopolskie strony. Zdecydowałyśmy się na powrót najbardziej ekonomiczny - pociąg, granica, piesza przechadzka, marszrutka, pociąg, marszrutka. Na pierwszy rzut oka nic w tym nadzwyczajnego, ale traktując siebie jako 'dzieci schengen' w 'Europie bez granic' piesze, 2 kilometrowe pokonywanie granicy polsko-ukraińskiej w Medyce, w tłumie mrówek, tego nie pamiętam nawet ja. I o ile wejście na stronę ukraińską trwa ledwie chwile, powrót to już przynajmniej 3-godzinny 'spacerek'. Z granicy, po przejściu dodatkowego kilometra, można spokojnie dojechać do Lwowa właśnie marszrutką (podróż kosztuje 20 hrywien - 7,20zł), jest to coś na kształt podmiejskiego autobusu. Zdecydowanie polecam przejechania się marszrutką, choćby ze względu na stan ukraińskich dróg, w wielu miejscach są to naprawdę odcinki specjalne, kierowcy zręcznie opanowali rajdowe poruszanie się na trasie. Jeżeli zaczepi Was taksówkarz i powie, że nie ma marszrutek - to na pewno kłamie ! Marszrutka do Lwowa wysadzi Was na dworcu kolejowym, skąd też znajdziecie busiki do Tarnopola. My pojechałyśmy pociągiem, w przedziale z kuszetkami i ponad 40stopniowym upałem i zabitymi oknami ! Nie wiem czy wszystkie, ale ten pociąg opalany był na pewno węglem.. Jedzie się około 2h, za 22 hrywny (coś ponad 8zł). Podróż z Katowic do Tarnopola - ok. 12h, z biletem studenckim do Przemyśla i normalnymi na Ukrainie to koszt około 40zł. Mało, nie ? Transport na Ukrainie jest tani - marszrutka podmiejska 0,54 grosze, litr benzyny nie całe 3,60zł, litr gazu 1,90zł, taksówki co najmniej 5 razy tańsze niż w Polsce. No to kto w drogę ten więcej zwiedzi !
Marszrutki

Trojejbusy oldskulowe też mają !




czwartek, 3 marca 2011

Część trzecia - uczelnia !

Post można zamknąć w kilku słowach - miejscowym wykładowcom bardziej zależy na tym, żebyśmy zaliczyli niż nam samym. Z wybranych przed wyjazdem przedmiotów, praktycznie mamy 4 .. a teoretycznie 11, teoretycznie bo "tu się coś dopisze, to miałyście na licencjacie, z tą Panią się umówię, tak że zamiast 3 punktów ECTS dostaniecie 5" - hajlaf przy -20 stopniach ! A tak już całkiem praktycznie i serio chodzimy na jeden przedmiot (po pierwsze mamy go aż 13h w tygodniu, po dwa jest w tym samym budynku, w którym mieszkamy, po trzy - mamy windę!) Tak, 13h w tygodniu uczymy się ukraińskiego, razem z 10-giem studentów z Nigerii. Z ręką na sercu przyznaje, jeden z lepszych zajęć na jakich kiedykolwiek byłam, jedne z takich, które przynajmniej z 5 razy w ciągu godziny są "rozwalane". "Uroczość" z jaką chłopcy uczą się ukraińskiego (co serio, nie jest dla nich łatwe - słowo koreański brzmi mniej więcej jak kurewski) ujmuje. A już całkiem urocze jest to, jak dzwonią i pytają Cię ukraińskiego przez telefon - 5 z plusem ! Pierwsze spotkanie z chłopakami było jeszcze bardziej ujmujące:
- Byłaś kiedyś w Nigerii? Nie.
- A chcesz pojechać? ...
- A masz męża? Nie.
- A miałaś czarnego chłopaka? Nie.
- A dlaczego? ... koleżanka ma jeszcze wrócić do tej rozmowy :)
Yhm, możecie nam z Kasią zazdrościć zajęć ! :)
Mamy wziąć udział w kilku konferencjach, zrobić międzynarodową publikację, także wyjedziemy stąd co najmniej z habilitacją.
PS. A już tak całkiem przy okazji, dostałyśmy się z Kaśką na rozmowy kwalifikacyjne na wolontariat na Igrzyska Olimpijskie w Londynie ! Juhu juhu !